Niech żyje bal

Mimo, że nie lubię chodzić na imprezy firmowe, to tym razem uległam. Może dlatego, że to nie chodziło o moją firmę, albo dlatego, że zaprosil mnie miły kolega, chociaż może po prostu brakowało mi osatnio rozrywki...

Al Bustan Rotana Dubai - wejście

Tak więc w trakcie jednego z majowych wieczorów przekroczyłam próg Al Bustan Rotana Hotel, jednej z wielu dubajskich, 5 - gwiadkowych oaz luksusu.

Al Bustan Rotana

Troszeczkę spóźnieni usadowiliśmy się, przy jedynym już wolnym stole, znajdującym się niedaleko wyjściowych drzwi. Salę pogrążoną w ciemności, rosjaśnialo jedynie światlo reflektorów ze sceny i „nudna" biel dekoracji stołów i krzeseł.

Nudna biel stołów

Na estradzie Hindus, z niezrozumialym dla mnie akcentem prowadził już całą tę imprezę. Moja uwaga głównie skupiała się na wchodzących i wychodzących co jakiś czas gościach - pracownikach tej wielkiej firmy - sieci supermarketów spożywyczych Spinney's. Co jakis czas podchodzili do nas znajomi mojego lankijskiego kolegi, głównie Srilańczycy. Pijąc sobie wino, zaczęłam rozglądać się po sali. W ciemności dostrzegłam głównie przewagę trzech nacji: Hindusów, Srilanczyków i Filipińczyków. Impreza miała wytworzyć atmosfere splendoru: na scenie przewijały się sylwetki nagradzanych „Pracowników miesiąca", których twarze jednocześnie mogliśmy poznać ze zdjęć wyświetlanych na rzutniku. Na nic ciekawego się nie zapowiadało... gdyby nie moje ulubione zajęcie - wyszukiwanie tego co się „pod tym wszystkim kryje".
I pierwsze spostrzeżenie: na sali oprócz siebie nie zauwazyłam żadnej białej kobiety (mężczyzny też nie) Sprawdzało się to co wcześniej zasłyszalam na temat stosunków panujacych w tej gigantycznej międzynarodowej organizacji: zarząd głównie pochodzi z Wielkiej Brytani i Poludniowej Afryki ( na razie nie widzialam przedstawicieli tej grupy ) z domieszką „hindusostwa" ,chociaż ci drudzy stanowili głównie kadrę kierowniczą średniego szczebla, no i tlum składający się w więkoszości ze Srilańczyków i Filipińczyków. Warto dodać że Hindusi zatrudnieni w Spinneys, to głównie mieszkańcy jednego ze stanów w Indiach - zwanego Kerala, gdzie jest najmniejszy w Indiach odsetek analfabetów. Żaden biały czlowiek nie wytrzymałby warunków pracy, opartych o taka personalna konstrukcję.
"Kim jest ten facet?" zapytalam po uściśnięciu kolejnej hinduskiej reki. „W sumie nie ważne - odpowiedzial mi kolega - o Hindusów, to ja nie dbam, oni trzymają się razem, i nic ich nie obchodzi. Na przykład taki kierowca autobusu, ma po nas przyjezdzac codziennie o 7.00 rano, a on zawsze się spóźnia. Ale kto mu coś zrobi, on jest Hindusem, i jak tu poskarżyć Hindusowi na Hindusa. Nic się nie da zrobic." Nie moglam w to uwierzyć.....

Indika

Zrobiło mi się gorąco i postanowiłam na chwilę opuścić sale. Na korytarzu grupowali się głównie palący. Indika, mój znajomy, co jakiś czas dyskretnie wskazywał mi osobę i podszeptywał komentarze. „Ci, to siedza i układają nasze grafiki, ale kompletnie bezmyślnie. Nie są zupełnie do tego wyszkoleni. Nie raz zdarza nam się kończyć o pólnocy i zaczynać znowu o siódmej rano. Dodatkowo jeszcze musimy zastępować tych co są na urlopach, i braki kadrowe. Zatrudniają za mało ludzi dla oszczędności, i to wszystko odbywa się naszym kosztem. Za to w dni, kiedy mamy wolne musimy robić remanenty"


"Biedny Indika" pomyślałam, ale moje rozmyślania przerwał okrzyk, że właśnie otworzono bufet i zaczynają się występy zespołów tanecznych. Podążyliśmy więc za wszystkimi. W momencie wejścia na sale z bufetem, mój wzrok padł na jeden ze stolików zaraz przy scenie, delikatnie odseparowany od reszty: przy nim zasiadali biali mężczyzni, brytyjski i południowo-afrykański zarząd firmy. Roześmiani ze swoimi kobietami, nie ustawiali sie w tej masowej kolejce. „ Pewnie dla nich przygotowano jakiś lepszy kąsek"- pomyślałam złośliwie.
Potrawy składały się z podobnej „skladanki": kuchnia hinduska oraz lankijska z domieszką arabskiej....i żeby nie obciążac swojego zmyslu postrzegania, ani nie zagubić w tych smakach własnego obiektywizmu zadowoliłam się odrobiną dietetycznej tabouli ( kuchnia arabska). Oczywście w towarzystwie kolejnych lampek wina...

 

Zaraz potem zaczął się czas tańca. Po kilku pląsach postanowiłam wymknąć się z balu, pozostawiając swojego znajomego z szalejącym tłumem. Szkoda że ta chwila zapomnienia dla niego była taka krótka, jutro o świcie - 7.00 rano, tak gwaltownie zetknie się z szarą rzeczywistością. Ale co tam....
Jeszcze na korytarzu zaczepił mnie jeden z jego lankijskich kolegów, Ravindre, pracownik hotelu, który tego wieczoru czuwał nad porządkiem imprezy ( asystent głównego organizatora bankietów) „ Mam już dosyć- rozżalony zaczął mi się skarżyc - ile lat można tak harowac za 2500 tysiąca dirchamów...może mogłbym zlożyć podanie do twojej firmy?" Jego twarz z wyrazem nadziei na chwilę utkwiła we mnie.

 


Pewnie, że może zlożyć, ale jak mam mu powiedzieć, to z czego na pewno dobrze zdaje sobie sprawę, że jego sytuacja się nie zmieni, póki w Dubaju liczy się kolor skóry i to skąd jesteś, i że wedlug tego głównie liczą Ci wynagrodzenie.

Lankijczycy

A'hiba

(imiona zostały zmienione)

 

Powrot do strony glownej

Mapa Dubaju || Galeria z Emiratów || Noniland || Galeria Dzieci z Domu Dziecka w Bytowie || Linki
Burj Al Arab || Współpraca Handlowa || Oferta pracy w Dubaju || Wiza do Dubaju || Obyczaje || Mieszkanie w Dubaju
Ramadan || Felietony A'hiby S. || Zjednoczone Emiraty Arabskie - Pytania i Odpowiedzi || Dubai jakiego nie znacie
Sklep arabski